Spotkanie z najstarszą brydżystką – 102-letnią Marią Klimaszewską
W środowe popołudnie wybrałem się do Podkowy Leśnej. Na brydża. Umówiłem się z Małgosią Maruszkin, Włodkiem Rutkowskim (słynnym Wengorzem) i z najstarszą zarejestrowaną w bazie Cezara brydżystką panią Marią Klimaszewską. Pani Maria we wrześniu ubiegłego roku skończyła 102 lata. Próbowaliśmy się umówić na to wspólne granie od dawna, ale niestety, w grudniu pani Maria złamała rękę i nasze spotkanie musieliśmy przełożyć. Jak trafiliśmy do pani Marii? Pewnego razu na turnieju w Krakowie Wacek Gąssowski (z którym mam najlepszy bilans zagranych turniejów – jeden i jeden wygrany) zapytał, dlaczego jeszcze nie odwiedziłem jego cioci.
Pani Maria Klimaszewska urodziła się w 1915 roku, a w czasie Powstania Warszawskiego była sanitariuszką o pseudonimie Scarlett O’Hara. Zapytałem, skąd taki pseudonim, pani Maria odpowiedziała, że jeszcze przed maturą pochłonęła „Przeminęło z wiatrem” i pseudonim nie mógł być inny. W brydża zaczęła grać z ojcem, w majątku pod Łomżą. Zresztą na powitanie pani Maria powiedziała nam, że „w brydża to już gram ponad 85 lat”. Przy stole wspominała partyjkę brydża z lekarzem Marszałka Józefa Piłsudskiego, a także wspólne toasty z generałem Józefem Hallerem. W trakcie jednego z rozdań pani Maria powiedziała, że grywała na pieniądze – 5gr za punkt. Niestety, nie udało nam się dociec, w którym roku dokładnie to było. Jednak w tym momencie nie wypadało nam już grać tylko towarzysko, musieliśmy ustalić stawkę za punkt.
Losowanie spowodowało, że zasiedliśmy do gry w zestawieniu pani Maria – Wengorz, Małgosia Maruszkin ze mną. Gdy w pewnym momencie Wengorz wyszedł do toalety, pani Maria dyskretnie spytała mnie, czy jej partner zna „treflówkę”. Potwierdziłem i zaraz otworzyła 1 trefl, następnie szybko osiągając końcówkę.
Po pierwszym przegranym robrze pani Maria postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce.
Dostała taką rękę: AD8 D64 A9 AD863 i po otwarciu przez partnera 1 pik bezkompromisowo zalicytowała szlemika w piki.
Całe rozdanie:
Przed grą nie spodziewałem się, że rozegramy pełne kółko – ale po drugim rozegranym robrze w tym samym zestawieniu pani Maria zapytała – to się nie zmieniamy? No to zmieniliśmy się. Trzeciego robra miałem przyjemność zagrać z panią Marią. Rober w trzech rozdaniach – w pierwszym broniliśmy końcówki kierowej 5 karami, a dwa następne to szybko i skutecznie osiągnięte końcówki pikowa i kierowa.
Po czterech godzinach i czterech rozegranych robrach chcieliśmy kończyć. Pani Maria zaprotestowała – to już? Zapytałem, czy nie jest zmęczona? A ona odpowiedziała – zmęczona przy brydżu? Przy brydżu nigdy nie jestem zmęczona. A w razie czego syn wezwie pogotowie… Nawiązała do takiej sytuacji, gdy grając w brydża do późna w nocy, poczuła się źle i syn Hipolit wzywał pogotowie.
No cóż, nie było wyjścia, zagraliśmy jeszcze jednego robra. Pani Maria nie do końca była zadowolona, bo musiała wypłacić złotówkę, ale umówiliśmy się, że damy jej jeszcze szansę się odegrać.