W czwartek, udając się do Pałacu Prymasowskiego, wstąpiłem do księgarni muzycznej przy Placu Teatralnym i nie wyszedłem z pustymi rękami. Dzięki temu w piątek, jadąc w kierunku Trójmiasta, słucham Requiem Mozarta w przepięknym wykonaniu Bach Collegium Japan pod dyrekcją Masaaki Suzuki (polecam wielbicielom muzyki poważnej). Suzuki nagrał wcześniej wszystkie kantaty Bacha, więc płytę z Mozartem kupiłem w ciemno i nie zawiodłem się.
Morze, morze… – docieram tak, aby móc zdążyć na zachód słońca na plaży. Ale niestety, nie udaje się – wpadam na plażę, gdy słońce jest tuż za horyzontem. Jednak plaża i kontakt z polskim morzem zostaje zaliczony.
Wieczór i następny poranek spędzam u bardzo miłego kolegi (brydżysty pragnącego zachować całkowitą anonimowość). Mogę tylko powiedzieć, że idąc spać i jadąc w sobotę na Walne w Gdańsku, nie miałem szansy być głodnym. A jeszcze coś dostałem do domu.
Sobota to w kalendarzu wyborczym bardzo ważny dzień. W sześciu województwach odbywają się Walne. Trzy duże – Pomorze, Śląsk i Łódź oraz trzy mniejsze – Podkarpacie, Opole i Lublin. Zaplanowałem wizytę na dwóch największych – w Gdańsku i Katowicach, choć Śląsk od początku stoi pod znakiem zapytania, bo aby dotrzeć do Katowic, muszę przejechać całą Polskę.
Na zebranie w Gdańsku przyjeżdżam trochę wcześniej. Spotykam się między innymi z Andrzejem Zaleskim, Dariuszem Boguckim, Markiem Małysą, Jackiem Sikorą. Zebranie ma bogaty program – sprawozdanie z działalności ustępującego Zarządu, absolutorium, zmiany statutowe, wybór nowego prezesa i zarządu, wybór delegatów i oczywiście dyskusja. Ustępujący prezes Piotr Suchodolski otrzymuje gromkie brawa i podziękowanie za swoją kadencję. W trakcie dyskusji wśród delegatów Pomorza widać dużą troskę o brydża. Podobnie jak w innych regionach chcieliby zwiększyć liczebność związku, myślą o szkoleniu młodzieży i seniorów, aktywizacji amatorów. Jednym z postawionych celów jest próba stworzenia – na wzór warszawski – Centrum Sportów Umysłowych, a innym – wzrost rangi Kongresu Bałtyckiego.
Walne wybiera nowego prezesa, którym zostaje Andrzej Zaleski, i zarząd. Zabieram głos i w moim wystąpieniu podkreślam, jak bardzo poruszane tutaj problemy są spójne z tym, co chciałbym robić, jeśli zostanę wybrany na prezesa.
Padają kandydatury na delegatów, a ja wszystkim dziękuję za możliwość uczestniczenia w zebraniu i nie czekając na wyniki głosowania, wyjeżdżam w stronę Katowic. Nic nie planuję, bo godzina jest późna, ale postanawiam próbować dojechać jak najwcześniej. Nie chcę zdradzać szczegółów mojej nie do końca przepisowej jazdy, ale po godzinie 20 wchodzę na Śląskie Walne. Jestem zadowolony, że się udało, żona, gdy jej to później opowiadam, zdecydowanie mniej. Moje wejście budzi lekkie zaskoczenie (choć uprzedzałem prezesa Łazikiewicza, że jeżeli zdążę, to pojawię się na zebraniu), szczególnie u obecnego tutaj Andrzeja Biernackiego, ale również u kilku obecnych moich znajomych. Na zebraniu spotykam między innymi mojego przyjaciela z Tarnowa, Pawła Korombela, który kilka lat temu przeprowadził się do Katowic. Paweł to audiofil i w czasach tarnowskich spotykaliśmy się przy szklaneczce whisky, słuchając płyt i rozmawiając oczywiście o brydżu.
Wchodzę na zebranie w momencie, gdy zostają zgłaszane kandydatury na delegatów. Przysłuchuję się dyskusji oraz podjętym uchwałom. Po zakończeniu zebrania zabieram na chwilę głos, przedstawiając w bardzo krótkim zarysie główne punkty mojego programu. Proszę o ewentualne pytania, ale w pierwszej kolejności głos zabiera Andrzej Biernacki i w krótkim wystąpieniu mówi o tym, jak wspaniale działa Wydział Dyscypliny PZBS i zwraca uwagę, że w moim artykule w „Świecie Brydża” napisałem o Komisji Dyscyplinarnej, a to nie Komisja, tylko Wydział, i nie Dyscyplinarny, tylko Dyscypliny. Nie wdaję się w żadną polemikę z przewodniczącym WD PZBS. Ponieważ godzina jest już późna, odpowiadam szybko na krótkie pytania i zbieramy się do wyjścia. Rozmawiam jeszcze z prezesem Łazikiewiczem, wiceprezesem Andrzejem Wandzikiem (którego dopiero tutaj poznałem, ale rozmowa była niezmiernie interesująca i ciepła), Tomkiem Kłysem, Adrianem Bakalarzem, no i oczywiście z Pawłem Korombelem.
Kwadrans po 22 wyjeżdżam do Krakowa i jadę już teraz bardzo spokojnie. Dwadzieścia minut po 23 jestem na miejscu.